2024-04-08
Piłka nożna
373
Na trzecie wyjazdowy mecz wiosny pojechaliśmy do Mierzyna. Po dwóch tegorocznych spotkaniach mimo, że zdobyliśmy w nich komplet punktów to mały niepokój wzbudzał fakt straty aż 5 goli. Piłkarze i trener postanowili by w końcu zagrać na zero z tyłu. Dla naszych zawodników teren w Mierzynie był pewną niewiadomą, gdyż miejscowa drużyna LKS dołączył do okręgówki w tym sezonie. Już pierwszy spacer po murawie uświadomił naszym piłkarzom, że nie będzie łatwo. Boisko ładnie zazielenione ale pod stopami dawało się wyczuć spore nierówności. I to właśnie boisko było w tym meczu na ustach wszystkich obecnych na tym meczu.
Trener Madera znów zaskoczył wszystkich. Za pauzującego Wiktora Wejmana na lewej obronie wyszedł nominalny pomocnik Maciek Kopa. Do bramki wrócił Jędrzej Simiński, a do środka obrony Marcel Doliwa. Sebastian Stępniak zasiadł na trybunach z kibicami gdyż cały tydzień zmagał się z silną anginą. Obok kolegi na trybunach siedział Konrad Mrugalski, który wraca do zdrowia po kontuzji stawu skokowego.
Już pierwsze akcje w meczu pokazały, że nie będzie to łatwy pojedynek dla naszej drużyny. Defensywnie nastawiony przeciwnik, grający twardo i nieustępliwie w obronie nastawił się tylko na grę z kontry. Od początki inicjatywa należała do LZS-u jednakże ciężko było skonstruować składną akcję na bardzo nierównej murawie. Dużo było przypadku i fauli, a klarownych okazji jak na lekarstwo. Starali się szczególnie nasi napastnicy. Mateusz Stąporski i Przemek Wilk raz po raz gościli w polu karnym ale natrafiali na zasieki miejscowych. Swoje trzy grosze dorzucali aktywni skrzydłowi. Niestety ani Wiśniewski ani Dybisiak nie mieli w tej części argumentów by strzelić do siatki. Gospodarze poza pojedynczymi próbami dośrodkować ze stałych fragmentów nie zagrażali naszej bramce więc w pierwszej połowie kibice nie oglądali pasjonującej piłki. Napór Justynowa rozpoczął się od pierwszej minuty drugiej połowy. Na bramkę Mierzyna sunął atak za atakiem ale obrońcy gospodarzy spisywali się conajmniej poprawnie. Strzały Marcela Doliwy i Kamila Gumela wylądowały prosto w rękawicach szczęśliwie broniącego Krzysztofa Siejaka. Minuty mijały, a tu ciągle 0:0. Wśród kibiców dało się wyczuwać pewne zwątpienie. I ta murawa…. W końcu udało się zagrać składną akcję. W 65 minucie Wilk zagrał do Wiśniewskiego, który dośrodkował wzdłuż bramki. Na 5 metrze znalazł się nieobstawiony Eryk Dybisiak i pewnie skierował piłkę do siatki. To był przełom. Miejscowi gracze spuścili głowy, widać było, że ich taktyka spaliła na panewce. Gol spowodował, że z miejscowych graczy zeszło powietrze ale zaczęła się gra w kości. A, że nasi gracze nie ustępowali… Od momentu strzelenia gola do końca meczu sędzia co najmniej 20 razy musiał przerywać spotkanie. Poobijany z boiska zszedł Gumel i Dybisiak, a że nasi gracze nie pozostawali dłużni to kości trzeszczały. Szkoda, że nad wszystkim nie zapanował sędzia główny, który pogubił się całkowicie. W pewnym momencie wydawało się, że zapomniał włożyć do kieszeni sędziowskiej bluzy czerwonej kartki. Wcześniej śmiało machający żółtkiem w ostatnim fragmencie meczu powinien skończyć zawody dla co najmniej trzech graczy. Szkoda zdrowia…Justynów strzelił w tym meczu jeszcze dwa gole. Najpierw dośrodkowanie Wilka sfinalizował Mateusz Turek strzelając głową obok bramkarza Mierzyna. A w 90 minucie wynik ustalił Marcel Doliwa również strzelając głową po dośrodkowaniu z rogu Ambrozika. Dla Turka i Doliwy były to premierowe trafienia dla Justynowa i nagroda za dobrą i skuteczną grę w defensywie. Nasi środkowi obrońcy pokazali, że inne drużyny będą musiały liczyć się z naszą siłą przy stałych fragmentach gry.
Do Justynowa wróciliśmy z trzema punktami, trzema bramkami, wykluczonym z kolejnego meczu Dybisiakiem i kilkoma graczami, którzy mogą na wtorkowym treningu tylko lekko potruchtać. Przed nami pojedynek z solidną Polonią Gorzędów. W końcu futbol zawita do Justynowa.
LKS Mierzyn – LZS Justynów 0:3 (0:0).
Bramki: Dybisiak 65’, Turek 78’, Doliwa 90’.
LZS Justynów: Simiński – Zych (90’ Kacprzak), Doliwa, Turek, Kopa, Dybisiak (83’ Zawadzki), Gumel (68’ Biernacki), Kurowski, Wiśniewski (85’ Ambrozik), Wilk (82’ Chmielarski), Stąporski (87’ Pankiewicz).
M.P.
Już pierwsze akcje w meczu pokazały, że nie będzie to łatwy pojedynek dla naszej drużyny. Defensywnie nastawiony przeciwnik, grający twardo i nieustępliwie w obronie nastawił się tylko na grę z kontry. Od początki inicjatywa należała do LZS-u jednakże ciężko było skonstruować składną akcję na bardzo nierównej murawie. Dużo było przypadku i fauli, a klarownych okazji jak na lekarstwo. Starali się szczególnie nasi napastnicy. Mateusz Stąporski i Przemek Wilk raz po raz gościli w polu karnym ale natrafiali na zasieki miejscowych. Swoje trzy grosze dorzucali aktywni skrzydłowi. Niestety ani Wiśniewski ani Dybisiak nie mieli w tej części argumentów by strzelić do siatki. Gospodarze poza pojedynczymi próbami dośrodkować ze stałych fragmentów nie zagrażali naszej bramce więc w pierwszej połowie kibice nie oglądali pasjonującej piłki. Napór Justynowa rozpoczął się od pierwszej minuty drugiej połowy. Na bramkę Mierzyna sunął atak za atakiem ale obrońcy gospodarzy spisywali się conajmniej poprawnie. Strzały Marcela Doliwy i Kamila Gumela wylądowały prosto w rękawicach szczęśliwie broniącego Krzysztofa Siejaka. Minuty mijały, a tu ciągle 0:0. Wśród kibiców dało się wyczuwać pewne zwątpienie. I ta murawa…. W końcu udało się zagrać składną akcję. W 65 minucie Wilk zagrał do Wiśniewskiego, który dośrodkował wzdłuż bramki. Na 5 metrze znalazł się nieobstawiony Eryk Dybisiak i pewnie skierował piłkę do siatki. To był przełom. Miejscowi gracze spuścili głowy, widać było, że ich taktyka spaliła na panewce. Gol spowodował, że z miejscowych graczy zeszło powietrze ale zaczęła się gra w kości. A, że nasi gracze nie ustępowali… Od momentu strzelenia gola do końca meczu sędzia co najmniej 20 razy musiał przerywać spotkanie. Poobijany z boiska zszedł Gumel i Dybisiak, a że nasi gracze nie pozostawali dłużni to kości trzeszczały. Szkoda, że nad wszystkim nie zapanował sędzia główny, który pogubił się całkowicie. W pewnym momencie wydawało się, że zapomniał włożyć do kieszeni sędziowskiej bluzy czerwonej kartki. Wcześniej śmiało machający żółtkiem w ostatnim fragmencie meczu powinien skończyć zawody dla co najmniej trzech graczy. Szkoda zdrowia…Justynów strzelił w tym meczu jeszcze dwa gole. Najpierw dośrodkowanie Wilka sfinalizował Mateusz Turek strzelając głową obok bramkarza Mierzyna. A w 90 minucie wynik ustalił Marcel Doliwa również strzelając głową po dośrodkowaniu z rogu Ambrozika. Dla Turka i Doliwy były to premierowe trafienia dla Justynowa i nagroda za dobrą i skuteczną grę w defensywie. Nasi środkowi obrońcy pokazali, że inne drużyny będą musiały liczyć się z naszą siłą przy stałych fragmentach gry.
Do Justynowa wróciliśmy z trzema punktami, trzema bramkami, wykluczonym z kolejnego meczu Dybisiakiem i kilkoma graczami, którzy mogą na wtorkowym treningu tylko lekko potruchtać. Przed nami pojedynek z solidną Polonią Gorzędów. W końcu futbol zawita do Justynowa.
LKS Mierzyn – LZS Justynów 0:3 (0:0).
Bramki: Dybisiak 65’, Turek 78’, Doliwa 90’.
LZS Justynów: Simiński – Zych (90’ Kacprzak), Doliwa, Turek, Kopa, Dybisiak (83’ Zawadzki), Gumel (68’ Biernacki), Kurowski, Wiśniewski (85’ Ambrozik), Wilk (82’ Chmielarski), Stąporski (87’ Pankiewicz).
M.P.